Myślę, że kultowych kosmetyków The Ordinary nie muszę nikomu przedstawiać. Chyba każdy choć raz zetknął się z tymi minimalistycznymi buteleczkami, kryjącymi w sobie skomplikowanie brzmiące receptury. Ja po raz pierwszy zetknęłam się z tymi kosmetykami już kilka lat temu, odkryłam je na zagranicznym blogu. Jednak dopiero 8 miesięcy temu zamówiłam swoje pierwsze buteleczki. I ciągle zadaję sobie pytanie – dlaczego tak późno po nie sięgnęłam? Dzisiaj nie wyobrażam sobie już pielęgnacji bez formuł The Ordinary. Błędnie zakładałam, że kosmetyki te są drogie – zapewne przez te minimalistyczne, szklane butelki z pipetą, które wyglądają bardzo luksusowo. Nic bardziej mylnego, kosmetyki te w większości nie kosztują więcej niż 30zł. Miałam też wrażenie, że są trudno dostępne. Również błędne przekonanie, bo dostaniecie je w wielu drogeriach internetowych, na stronie producenta (DECIEM, darmowa wysyłka powyżej 25$), w drogeriach internetowych jak Cosibella, a od jakiegoś czasu także w Douglasie (jednak tutaj ceny są nieco wyższe).
Czy mają one w ogóle jakieś minusy? I czy nadają się dla każdego? Bez jakich produktów The Ordinary nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji? Jeśli jesteś ciekaw, zapraszam do dalszej części postu.
Dlaczego The Ordinary jest takie wyjątkowe?
Składy i stężenia
Ta marka zrobiła po prostu majstersztyk! Połączyła bardzo dobre, minimalistyczne składy o jednocześnie bardzo wysokich stężeniach substancji aktywnych z niską ceną produktów. Dodajmy do tego jeszcze piękne opakowania, które cieszą oko, higieniczne rozwiązania jak np. pipeta i mamy bajkę. Do tego produkty te są wegańskie, bez parabenów, bez alkoholu, oleju mineralnego. Receptury są ultra proste, bez zbędnych wypełniaczy i zapychaczy, bez barwników i substancji zapachowych. Dzięki temu minimalizowane jest ryzyko podrażnień. W gamie produktów The Ordinary znajdziemy m.in produkty z kwasami w wysokich stężeniach, produkty z peptydami oraz oleje ekologiczne.
Po co ten cały szum skoro kosmetyki z kwasami albo z retinolem czy witaminą C możemy przecież bez problemów znaleźć w aptekach, a nawet w drogeriach ….. z tym, że wiele z tych kosmetyków niestety nie ma nigdzie oznaczonego stężenia, a analiza składu pozwala wysnuć wniosek, że substancji aktywnych jest w nich tak mało i w dodatku są połączone z całą masą zapychaczy, że nie ma możliwości zobaczenia rezultatów. Znam co prawda kilka doskonałych produktów z retinolem bądź kwasami, jednak ich cena jest kosmicznie wysoka. W przypadku The Ordinary mamy możliwie maksymalne skuteczne, a nadal bezpieczne stężenie substancji aktywnej i wszystko to, w dobrej cenie.
Przystępne ceny
Czytając zachwyty na temat produktów The Ordinary od razu nasuwa się myśl, że skoro tyle w tych kosmetykach dobrodziejstwa, to na pewno muszą kosztować fortunę. A prawda jest taka, że te kosmetyki są tanie. Rozpiętość cenowa wynosi między 16-125zł, z czym większość kosmetyków do pielęgnacji twarzy to koszt ok 30zł.
Przejrzystość
The Ordinary odpuściło sobie jakąkolwiek reklamę, slogany marketingowe, a nawet bujne opisy o tym jak kosmetyk zadziała na naszą cerę. Co więcej – opakowania są tak proste, że dość mocno wyglądają jak lekarstwo, a zamiast wymyślnych nazw jak: aktywator młodości, booster jędrności, esencja przeciwgrawitacyjna itp. mamy po prostu nazwę składnika, który jest bazą danego produktu. I to wszystko – nazwa tego, co zawiera buteleczka oraz stężenie danej substancji. Dzięki temu kosmetyki te są wolne od dodatkowych kosztów związanych z marketingiem. Dla osób biegle poruszających się po tajnikach kosmetologii, to doskonałe rozwiązanie. Ale ma to też swoje minusy – dla laików, którzy zwykle sięgali po jakiś kosmetyk po przeczytaniu kwiecistego opisu na opakowaniu na temat tego jak on nawilży, rozprostuje zmarszczki itp. trudno będzie poruszać się wśród tych produktów.
Skuteczność
To, za co pokochałam The Ordinary najbardziej – działanie. Skuteczne działanie. W wieku 20 kilku lat zmagałam się z bardzo silnym trądzikiem posterydowym, a później, z uporczywymi bliznami i przebarwieniami. Z tego też powodu, przez lata poznałam naprawdę wiele kosmetyków i kuracji dedykowanych tego typu problematycznym skórom. Przekonałam się także, że wiele dostępnych kosmetyków, bez względu na to czy są to bardzo drogie specyfiki, czy te tańsze, jeśli w ogóle posiadają jakieś substancje czynne, to w tak niewielkim stężeniu, że na pewno nie poradzą sobie z większymi zmianami. W przypadku The Ordinary działanie jest zauważalne, w dodatku, jak na tak „silne” kosmetyki, nie doznałam żadnego podrażnienia. I to jest kolejny plus tych kosmetyków – ponieważ nie posiadają substancji zapachowych i barwników, zminimalizowane jest ryzyko podrażnień.
Kosmetyki dla każdego?
Uważam, że kosmetyki The Ordinary są odpowiednie dla każdego typu skóry, bo w ofercie znajdziemy produkty do walki z niemal każdym problemem skórnym. Jednak, moim zdaniem produkty te nie są dla każdego. Dlaczego? Bo to nie są gotowe „kremy na wszystko”. Nie znajdziemy na opakowaniu wskazówek dla jakiego typu skóry jest dany produkt. Zwykle też, produkty te powinny być łączone z np. innym produktem nawilżającym lub nakładane warstwowo. Jeśli nie odróżniasz kwasu hialuronowego od kwasów owocowych, wówczas chyba lepszym wyborem będą produkty z drogerii. Jeśli jednak chciałbyś używać aktywnych substancji i nie płacić przy tym za marketing, wówczas The Ordinary jest strzałem w dziesiątkę.
Od czego zacząć?
Moim zdaniem przygodę w The Ordinary warto rozpocząć od najniższych stężeń, ponieważ minimalizuje się ryzyko podrażnień. Ja sama co prawda wybrałam od razu mocniejsze stężenia, ale moja skóra jest mocno przyzwyczajona do kwasów, retinolu, a także nie jest skłonna do podrażnień, więc nie obawiałam się, że przesadzę z dawką.
Poniżej znajdziesz kilka moich hitów, które uważam, że sprawdzą się przy większości typów skór i będą łatwe do wkomponowania w istniejącą już pielęgnację.
Glycolic Acid 7% Toning Solution, Tonik z kwasem AHA, cena ok. 38zł
Jest to jeden z chyba najtańszych toników z tak dużą dawką kwasu glikolowego. Jego celem jest bardzo delikatne złuszczenie naskórka, regulacja pracy gruczołów łojowych, rozpromienienie, wygładzenie i ujednolicenie koloru skóry.
Jest to produkt idealny do skóry tłustej, mieszanej, ale także dojrzałej i poszarzałej, której brakuje
blasku. Tonik nie zawiera alkoholu więc nie ma mowy o przesuszeniu. Przy regularnym używaniu wpływa na poprawę struktury skóry. Tonik ten ze względu na zawartość kwasów powinien być stosowany wieczorem.
AHA 30% + BHA 2% Peeling Solution, Peeling kwasowy AHA i BHA, 30 ml, cena ok 31zł
Kolejny bestseller, który wyprzedaje się w błyskawicznym tempie. Dlaczego? Bo to multifunkcyjny, łączący w sobie kwasy glikolowy, mlekowy, winowy i cytrynowy oraz kwas salicylowy. Dzięki temu jest to bardzo skuteczny produkt, który świetnie poradzi sobie z redukcją wielu defektów skórnych jak np. przebarwienia, zmarszczki, regulacja pracy gruczołów łojowych. Przy regularnym stosowaniu może poprawić strukturę skóry.
Kosmetyk ten ma formę lekkiego, krwistego żelu, który nakładamy na ok 10 minut na twarz, a następnie zmywamy letnią wodą. Zabieg ten wykonujemy podczas wieczornej pielęgnacji. W przypadku wrażliwej cery warto zabezpieczyć okolicę oczu, ust i skrzydełek nosa za pomocą wazeliny. Po zmyciu produktu cera jest cudownie wygładzona i rozświetlona. To jeden z moich najbardziej ulubionych kosmetyków The Ordinary.
UWAGA! Należy pamiętać, aby nie łączyć tego peelingu z innymi produktami kwasowymi.
Lactic Acid 10% + HA, Peeling z Kwasem Mlekowym i Hialuronowym, 30ml, Cena: ok 30zł
Mimo iż produkt ma w nazwie peeling, wydawać by się mogło, że przeznaczony jest do stosowania „doraźnego” jak np. „krwisty peeling”. Jednak kwas mlekowy doskonale nadaje się do użytku „codziennego”, w wieczornej pielęgnacji. W ofercie The Ordinary znajdzecie także niższe stężenie tego kwasu, więc osoby o wrażliwej skórze lub rozpoczynające przygodę z kwasami powinny sięgnąć najpierw po delikatniejszą wersję.
Co robi ten peeling kwasowy? Przede wszystkim działa nawilżająco, rozjaśniająco, przeciwstarzeniowo, reguluje pracę gruczołów łojowych, delikatnie eksfoliuje. Nadaje się zarówno do skóry zanieczyszczonej, tłustej, jak i dojrzałej, suchej, wymagającej regeneracji.
Dla mnie to taki must have dzięki któremu moja cera jest gładka i pełna promiennego blasku.
Argireline Solution 10%, Serum z kompleksem peptydowym, 30 ml, Cena: ok 31zł
Argileline to peptyd, który wpływa na wygląd zmarszczek mimicznych poprzez rozluźnienie mięśni twarzy. Producent zaleca stosować ten kosmetyk zarówno rano i wieczorem, pod klasyczny krem/serum. Zaleca się stosować go miejscowo, na czoło oraz okolice oczu.
Kosmetyk jak większość innych jest zamknięty w szklanej butelce z pipetą. Jest to doskonałe rozwiązanie, ponieważ Argileline jest bardzo wodniste, konsystencją przypomina wręcz tonik. Nie mam jednak problemów z aplikacją. Przez tę wodną konsystencję, jest bardzo wydajny. To trochę taki „botox” w butelce. Oczywiście, nie działa on tak mocno jak zabieg z botoxem, ale naprawdę w wyraźny sposób zmniejsza widoczność zmarszczek mimicznych w okolicy oczu i lwiej zmarszczki.
Nie należy łączyć go z kwasami lub witaminą C w jednej procedurze zabiegowej. Ja stosuję ten produkt miejscowo,
Możesz natomiast stosować to serum rano, a produkt z witaminą C/ kwasami wieczorem.
Granative retinoid 2% in emulsion, serum z retinoidami, cena: ok 43zł
Moja skóra najlepiej wygląda, kiedy regularnie używam retinoidów. Praktycznie nie potrzebuję wówczas innych kosmetyków, bo retinoidy zapewniają działanie przeciwzmarszczkowe, rozjaśniają, wyrównują strukturę i koloryt, regulują pracę gruczołów łojowych, zwężają pory. Czyli – robią wszystko czego moja skóra potrzebuje. Z kwasami, jak i retinoidami bywa tak, że ich stosowanie nie zawsze jest komfortowe- może występować szczypanie, podrażnienie, zaczerwienienie, łuszczenia. Emulsja Granative Retinoid omija te wszystkie nieprzyjemne skutki uboczne, działając przy tym maksymalnie skutecznie. Stosowałam wiele kosmetyków z pochodną witaminy A i muszę przyznać, że The Ordinary serwuje nam jedną z najłagodniejszych formuł, przy tym nadal skuteczną. Emulsja jest łatwa w użyciu, ma przyjemną konsystencję, szybko się wchłania. Jedynym minusem jest to, że jest to tak dobry produkt, że bardzo często jest po prostu…wyprzedany?.
Niacinamide 10% + Zinc 1% – Serum z witaminą B3 i Cynkiem – 30 ml, Cena: ok 26zł
To bestselerowe serum doceniane przez osoby, które borykają się z niedoskonałościami skóry, skórą tłustą. Wg opisu na stronie The Ordinary produkt ten powinien zmniejszać niedoskonałości, regulować wydzielanie sebum, przyśpieszać gojenie wyprysków, rozjaśniać blizny potrądzikowe. Skusiły mnie pozytywne recenzje oraz wizja zmniejszenia porów w okolicy nosa i policzków. Muszę jednak przyznać, że po pierwszych kilku aplikacjach niestety byłam rozczarowana i porzuciłam to serum na kilka tygodni. Użyłam go wieczorem, solo i rano moja cera była taka „nijaka”. Miałam wrażenie, że brakuje jej nawilżenia (zwykle na noc stosuję coś ciężkiego, regenerującego lub kwasy/retinol). Wydawało mi się więc, że kosmetyk ten jest po prostu nieodpowiedni do mojej skóry i nie potrafię docenić jego działania. Ale po jakimś czasie wróciłam do tego serum i zaczęłam stosować je rano, pod krem lub pod filtr. I to był strzał w 10! Okazało się, że przy regularnym działaniu moja cera jest gładka, pory zwężone, skóra rozjaśniona i nie przetłuszcza się. Serum ma konsystencję bezbarwnego, gęstego, lekko lepkiego żelu. Wchłania się bardzo szybko i praktycznie od razu można aplikować krem/filtr lub makijaż. Niestety, produkt nie jest zbyt wydajny. Ale jego cena jest bardzo niska, więc myślę, że nie jest to duży problem.
Uwaga! Serum nie powinno być stosowane razem z witaminą C.
To jeszcze nie wszystkie kosmetyki The Ordinary, które znalazły się w mojej kosmetyczce. Wiem, że ten temat wywołał spore zainteresowanie na moim Instagramie, dlatego postanowiłam przygotować jeszcze kilka wpisów, w których dokładnie wyjaśnię, jak stosuję te kosmetyki i które z nich polecam. Planuję także wpis na temat tego czego unikać i jakich kosmetyków nie łączyć ze sobą, aby cieszyć się w pełni działaniem produktów The Ordinary. Jeśli interesuje Cię ta tematyka, zapraszam za niedługo ponownie na mój blog?.
Window of Fashion by Moni
Niedawno i ja skusiłam się na jeden z kosmetyków The Ordinary, a konkretnie serum z witaminą B3 i cynkiem. Uważam, że pipeta to bardzo higieniczne rozwiązanie. Też byłam przekonana, że ich produkty kosztują miliony monet, a tu takie miłe zaskoczenie. 😉